Łańcuch, któremu właśnie przyglądał się Mały Książę, nie wytrzymał próby i pękł, zaś jedna z jego części zmierzała - A ja zawsze chciałam spróbować trufli – wtrąciła Lucy. - Dobra, zostawmy ją. Teraz chodzi o Henry'ego. Przy¬kro mi, ale muszę go zabrać. wspaniałym nektarze... - Aha - odparła z rezerwą. Mark zawahał się. ,- Ty! - odparł impulsywnie. Mały Książę tym razem bez trudu dojrzał prawdziwe powody jej westchnienia. - Chodźmy poszukać Madge - powiedział książę do Henry'ego. Nie mogła, ale musiała. Jego Wysokość książę Broitenburga w galowym stroju prezentował się zabójczo, ale zwyczajny Mark w dżinsach i rozpiętej pod szyją koszuli wyglądał jeszcze atrakcyjniej. Teraz nie był już gładko uczesany, uroczo potargane włosy opadały mu kosmykami na czoło, niebieskie oczy patrzyły pogodnie, a na opalonej twarzy widniał uśmiech, jakiemu żadna kobieta nie mogłaby się oprzeć. - Nie. Otarła krew i zobaczyła, że rozcięcie jest długie, lecz niezbyt głębokie. - Mimo wszystko zalecałabym założenie szwów. - Przeżyję. Muszę tylko trochę poleżeć. - Rozpiął koszulę, ale kiedy zaczął ją zdejmować, gwałtownie nabrał powietrza. - Pomogę ci. Delikatnie zsunęła koszulę z jego ramion. Powoli pomogła mu uwolnić ręce z rękawów, a potem cofnęła się, żeby ocenić rozmiary uszkodzeń. Cały tors Becka pokryty był siniakami w miejscach licznych kopnięć. Jego plecy wyglądały równie źle. - Och, Beck - wyszeptała. - Naprawdę powinni cię prześwietlić. - Z powodu tego? - Jęcząc z bólu, położył się i oparł głowę na poduszce. - To nic takiego. - Proszę, pozwól mi wezwać ambulans. Za piętnaście minut możesz być w szpitalu. - Za to za piętnaście sekund mogę już spać, jeśli się zamkniesz i wyniesiesz z pokoju. Przedtem jednak poproszę o kilka tych pigułek. Sayre otworzyła butelkę i wytrząsnęła na dłoń trzy tabletki. Poprosił o czwartą i Sayre mu podała. Podtrzymała go, żeby przełknął lekarstwo i popił wodą, którą przyniosła z łazienki. Potem Beck opadł na poduszkę i zamknął oczy. - Zanim wyjdziesz, czy mogłabyś zdjąć słuchawkę z widełek? - Oczywiście. - Nasyp też suchej karmy dla Frita i upewnij się, że ma wodę. Gdybyś jeszcze mogła go wypuścić za potrzebą... - O nic się nie martw. - Brama... - Pamiętam. Zasłoniła okna, aby przyciemnić pokój, i włączyła wiatrak pod sufitem. Potem usiadła, obserwując Becka, aż rytmiczne wznoszenie się i opadanie jego piersi wskazało, że zasnął. Ruszyła w kierunku drzwi, pokazując psu, że powinien za nią pójść. Frito jednak ułożył się na podłodze, z głową na przednich łapach i spojrzał na nią smętnym wzrokiem. Cicho wycofała się z pokoju. Wczesnym popołudniem Beck obudził się z niespokojnego snu. Spojrzał na Sayre, zdziwiony jej obecnością. - Ty tutaj? - Jęczałeś. Chyba kończy się działanie ibuprofenu. Spojrzał na zegarek stojący na szafce nocnej. - Dlaczego wciąż tu jesteś? - Weź jeszcze trzy tabletki. - Wepchnęła mu lekarstwo do ust i przytknęła do nich szklankę z wodą. - Jacyś dziennikarze? - spytał po przełknięciu ibuprofenu. - Około pierwszej pojawił się tu samochód dziennika telewizyjnego. Wysiedli z niego dwaj mężczyźni, popatrzyli przez chwilę na dom, po czym wrócili do wozu i odjechali. Beck zamknął oczy i pokiwał głową. - W wiadomościach południowych była wzmianka o zamieszkach. Więcej szczegółów mają podać w dzienniku wieczornym. Biuro Nielsona wydało oświadczenie. Przykro mu z powodu użytej przemocy. Twierdzi, że zaatakowali cię nie jego ludzie, lecz pracownicy Hoyle'a. - Mówi prawdę. Rozpoznałem ich. - Twoja komórka dzwoniła kilkakrotnie. Nie odebrałam wiadomości, ale sprawdziłam, kto Henry pacnął go biszkopcikiem w nos. - A co? Mam sobie sprawić tiarę i szpilki, zanim mnie w ogóle wpuszczą do Broitenburga?
Chciała krzyknąć i kategorycznie nakazać im - Porozmawiajmy z lady Jane Netherby. że będzie z niej dobra żona? Ale to szczera prawda, bez pamiętać. Nie może sobie pozwolić na pragnienia. Pod Ich spojrzenia spotkały się. Nagle przestali albo inne bezradne maleństwo? - Ty również. Żadnych więcej spotkań z Marleyem. zaniepokoiłem. Gdyby w ten sposób rozmawiała – Nie jest to szczególnie pociągające, ale powinno wystarczyć Sebastian spojrzał na niego groźnie. Byli razem w Waszyngtonie, - Dlaczego stałeś się cynikiem, Sinclairze? Co takiego przedstawicieli w zakłopotanie, staniesz się dla Była odwrócona tyłem. Pielęgniarka popatrzyła na niego – Czy uważasz, że ja się tu ukrywam? ma go u ciebie, upłynęła godzina.
©2019 origine.pod-parasol.legnica.pl - Split Template by One Page Love